- Jesteście wreszcie – syknął patrząc na tych mężczyzn o aparycji tak przeraźliwie przeciętnej, że spamiętanie ich twarzy wydawało się zadaniem cholernie nierealnym. – Co mi przynosicie?
- Cintron upada – uśmiechnął się jeden z nich. – Nastroje bardzo rewolucyjne. Potrzeba im jedynie broni i przywódcy.
- Tutaj demony coś knują, ale wciąż nie ustaliliśmy co – dodał drugi.
- Księżniczka Ksira została pojmana i zbiegła – ciągnął trzeci z nich. Tiramis drgnął gestem dłoni powstrzymując kolejnych przed mówieniem.
- Opowiedz – rozkazał.
- Kapłanki jej zakonu pojmały ją i zażądały jej dobrowolnej dymisji z tronu. Uciekła zachowując wszelkie prawa, ale jeśli szybko nie wróci osądzą ją pod zarzutem dezercji – szpieg wyprostował się ewidentnie z siebie zadowolony. Wiedział przecież, że gdyby jego pan zechciał sam sięgnąć po koronę Niebios, to właśnie podawał mu ją na tacy.
- Gdzie jest? – dopytał zaraz bóg wspomnień wyjmując już kolejnego papierosa i odpalając go płomieniem wystrzelonym z własnego palca.
- Nie wiem – odpowiedział zaraz ten. Tiramis zaciągnął się mocno, a potem wolno wypuścił dym nie odrywając spojrzenia swoich czerwonych oczu od faceta.
- Co znaczy „nie wiesz”? Płacę ci tyle, że powinieneś wiedzieć nawet jaki jest kolor jej bielizny – burknął w końcu.
- Przepraszam, ale była za szybka… zgubiliśmy ją.
- Znaleźć i dowiedzieć się co zamierza dalej – skinął na pierwszego z nich. – Nic więcej mnie dziś nie obchodzi. A wasza dwójka… - urwał patrząc to na drugiego to na trzeciego z tego szeregu. – Módlcie się. Może to was ocali.
- Ale ja… ja przyniosłem informacje – jęknął trzeci, ten, który opowiadał mu o Pani Niebios.
- Niepełne. Wiesz co mogę z nimi zrobić?
- Nie.
- Nie wiesz, bo ja też nie. Nie pomogę jej, do tego potrzeba danych i nie mogę zaatakować z tego samego powodu. Wszyscy wyjdźcie, ale to już. I na przyszłość… o tego typu zdarzeniach chcę być informowany natychmiast, nawet, kiedy nie wzywam – warknął nim wyszli.
Miałeś rację. Obalono królową.
- Ja zawsze mam rację. Czasem tylko trochę za wcześnie, albo za późno. Ona potrzebuje pomocy – odparł siadając wolno do stołu.
Chciałbyś mnie posłać? Nie pójdziesz tam chyba sam, prawda?
Tiramis wyrzucił wciąż palącego się papierosa w kąt pokoju i nalał wina do kieliszka, który zostawił tu wcześniej.
- Poszedłbym, ale… nie wiem, czy powinienem. Mam Belzebuba i Lucyfera w garści, dokładnie tak, jak chciałeś, ale Ksira to coś innego. Nie chcę, żebyś tam szedł, ona ma dość problemów bez ciebie. Lepszy byłby ten ochroniarz Belza, naiwny Arod. W końcu i tak wisi mi kasę, to uczciwy interes. Nie musiałaby wtedy wiedzieć, że to ja.
A niby kto? Domyśli się, jest sprytna.
Wolałby, żeby się nie domyśliła. Nie miał dobrej opinii w jej oczach, a w zasadzie to w niczyich. Ciężko byłoby ją mieć spełniając żądania Wszechmogącego Księcia Ciemności, a on nie miał za dużego wyboru, więc przynajmniej starał się dobrze bawić. Gdyby nie wiedziała, gdyby można było ukryć jego udział w tym wszystkim łatwiej byłoby jej przyjąć pomoc.
- Wyślę broń i jakiegoś chłopca na Cintron. Powiesz mi, co knują demony? – zapytał unosząc kieliszek do ust.
Nie. Ale to demony, więc pewnie nic dobrego. Chichot.
Ciężko było mu wziąć kolejny oddech, znów się odzywało, zżerało go po kawałeczku. Zerknął na zamknięte drzwi, a potem sięgnął do kieszeni po swoje proszki, podzielił je ostrożnie na kreski i wyjął jeden ze świstków Pergaminu Demonów, by go zrolować i wciągnąć to, co sobie przygotował. Trochę haju nie powinno w niczym przeszkadzać.
Boli cię?
- Po czym się domyśliłeś? Zaraz zwymiotuję, a to raczej nie przystoi władcy – mruknął bardziej do siebie niż do niego zwijając w palcach ten pergamin.
Cztery kreski, mniej więcej tyle ile zabiłoby przeciętnego człowieka i o kilka za mało, żeby on sam odleciał na długo. Odchylił głowę do tyłu, długie włosy rozsypały mu się na plecach, a on sam przymknął oczy. Był senny, zmęczony i potrzebował odpoczynku, ale nie było na niego czasu ani warunków. Aż tak nie wierzył w swoje bezpieczeństwo, żeby pozwolić sobie zasnąć.
Popij winem, wtedy pomoże. Jak zawsze.
Posłusznie wlał w siebie to, co zostało i poczekał, aż ból i zmęczenie ustąpią zostawiając na ustach ten paskudnie gorzki posmak chemii i nieco zbyt mocno wirujący obraz.
- Kiedyś to przestanie pomagać.
Jeszcze działa.
- Gdzie jest Lissi? – zaryzykował, ale wiedział doskonale co usłyszy.
Pewnie w jakimś burdelu, jak to dziwka.
- Pytam poważnie. Gdzie jest? Moi szpiedzy nic o niej nie wiedzą, choć posłałem czterech. To więcej niż pilnuje Ksiry.
Wiem. Żadna ich ilość nie sprawi, że ją znajdziesz, bo nie jest ci potrzebna. Możesz się zająć dla odmiany Ispis. To byłaby dziewczyna dla ciebie.
- To dziewczyna Belzebuba i nie zamierzam tego zmieniać. Jeśli przestanie mnie lubić to przestanie też udawać, że nie widzi tego, co robię i Lucyfer wpakuje mnie do lochów.
Weź jeszcze jedną działkę i sprawdź czy obaj odgrywają już swoje role.
- Nie chcę tego robić. To, co planujesz nie ma prawa się wydarzyć, nie zasłużyli.
Zasłużą, zobaczysz synu. Powinieneś pozbyć się tego sumienia, które ostatnio odkopałeś i posprzątałeś. Przeszkadza ci.
Comments (2)
See all